
Czy ktoś z Państwa nie słyszał nazwy Wedel? Mało prawdopodobne. Słodycze z tej fabryki umilają chwile Polakom od ponad 160 lat. I choć firma od początku związana jest z Warszawą, to jednak historia „Wedla” nie jest tak polska, jak mogłoby się wszystkim zdawać.
Nestorem rodu czekoladników był Karol Ernest Wedel – Niemiec z Ilensfeldu w Turyngii. Karol wraz ze swym małoletnim synem Emilem sprowadzili się do Warszawy z Berlina w 1845 roku. Wedel – choć był już wtedy doświadczonym cukiernikiem – zdecydował się na współpracę z Karolem Grohnertem. Panowie wspólnie prowadzili cukiernię przy Piwnej 12. Ich wyroby z dnia na dzień stawały się coraz bardziej popularne i doceniane przez Warszawiaków. Współpraca ta trwała sześć lat. W 1851 roku Karol Wedel postanowił się usamodzielnić i pod szyldem „Parowej Fabryki Czekolady p.f. „C.E. Wedel” założył swoją pierwszą fabrykę czekolady oraz sklep firmowy. Śmiały krok się opłacił, słodycze od Wedla stały się bardzo popularne. Kupców kusiły różnorakie cukierki, ciastka, ciasta czy torty. W rok po uruchomieniu zakładu, fabryka wypuściła swój pierwszy hit – karmelki śmietankowe. Kolejnym sukcesem była płynna czekolada, którą sprzedawano w ilości 500 filiżanek dziennie.
Karol Wedel rozwijał nie tylko swój zakład wprowadzając do niego coraz to nowsze smakołyki, ale zadbał również o edukację swojego syna. Emil od najmłodszych lat kształtowany był na następcę swojego ojca. Początkowo pobierał nauki w rodzinnej fabryce, później odbywał praktyki w różnych zakładach cukierniczych w Europie (Niemcy, Szwajcaria, Anglia itp). Ukończył również uniwersytet z tytułem doktora chemii spożywczej. Powrócił do Warszawy w 1865 roku aby objąć kierownictwo w rodzinnej firmie. Emil postanowił zakład rozbudować i unowocześnić. Po sprzedaży cukierni przy Miodowej przeniósł interes do czteropiętrowej kamieniczki ulokowanej na tyłach parceli przy Szpitalnej 8. Zakład w tym miejscu działał do lat 30. XX wiek, kiedy to kolejny z Wedlów – Jan przeniósł produkcję na warszawską Pragę. (Jednak tę historię opowiem innym razem.)Sam budynek przetrwał do dzisiejszych czasów i mieści się pod adresem Szpitalna 8A. Będąc więc w okolicy warto zajrzeć na podwórze, aby zobaczyć gdzie rodziła się czekoladowa potęga.
Emil Wedel oprócz fabryki postanowił również wybudować na parceli kamienicę. Za projekt odpowiedzialny był Franciszek Brauman. Kamienicę wzniesiono w 1893 roku. Budynek cieszył się dużym zainteresowaniem Warszawiaków, a opinie na jego temat były podzielone. Jedni uważali go za jeden z najpiękniejszych w ówczesnej Warszawie, inni szydzili z – ich zdaniem – nadmiernej dekoracyjności. Nic więc dziwnego, że kamienica zyskała przydomek. Żartobliwie (czasem cynicznie) nazywana była Bombonierką Pana Wedla.

Druga Wojna Światowa nie oszczędziła kamienicy. W czasie Powstania doszło do pożaru i częściowego zawalenia się północnej części budynku (tej od strony ul. Górskiego). Warto przy okazji wspomnieć, że to z okien kamienicy Wedla filmowcy z Referatu Filmowego Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Ak nagrali w sierpniu 44 ostrzeliwania pobliskiego Prudentiala. Kamienica została odbudowana dzięki staraniom i prywatnym finansom ostatniego właściciela – Jana Wedla. Za projekt odpowiedzialny był architekt Z. Maczeński. Inspirował się on oryginalnym wyglądem budynku z 1893 roku. Dziś po kolejnych remontach możemy oglądać niemal oryginalny wygląd budynku.
Bogato zdobiona fasada w stylu eklektycznym nawiązuje do włoskiego i francuskiego renesansu. Znajdziemy tu zarówno motywy ludzkie jak i roślinne. Fasadę przecinają liczne zdobienia, wśród których możemy wyróżnić liczne kolumny, zdobne gzymsy, nisze zamknięte konchą, girlandy czy maski. Balkony oplatają liście akantu – jeden z najpopularniejszych motywów ornamentalnych renesansu. Zresztą motyw ten w kamienicy wykorzystano kilkukrotnie. Parter kamienicy od początku przeznaczony był pod lokale usługowe. To tu na rogu ulic Górskiego i Szpitalnej do dziś mieści się kawiarnia i sklep firmowy.
Na podwórze kamienicy prowadzi nas niezwykle ciekawy przejazd bramny ulokowany od strony ulicy Szpitalnej. Na uwagę zasługuje rzeźbiona, drewniana brama z ażurem z żelaznych krat. Brama jest dwuskrzydłowa, zwieńczona nieruchomym nadświetlem. Wśród spirali i rozet kraty nadświetla można dostrzec kartusz z monogramem pierwszego właściciela Emila Wedla. Sufit przejazdu bramnego zdobią cudnej urody polichromie. Również tutaj odnajdziemy wspomniany wcześniej motyw liści akantu.
Główne wejście do wnętrza kamienicy znajduje się po lewej stronie przejazdu bramnego. Klatka schodowa na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo skromna (szczególnie w porównaniu do fasady kamienicy). Ściany – pomalowane dziś na biały kolor – przecina delikatna sztukateria w postaci listw. Jedynie na parterze znajdziemy motyw kolumn, nawiązujący do zewnętrznego wyglądu kamienicy. Na sufitach zachowały się proste geometryczne sztukaterie. Stopnie schodów pokrywa biały marmur. Balustrada schodów z motywem przeróżnego kształtu zwitek jest typowym przykładem tego typu detalu z końca XIX wieku. Największą ozdobą klatki schodowej niewątpliwie są płytki posadzkowe. Wyścielają one piętra oraz spoczniki schodów tworząc swoiste ceramiczne, kolorowe dywany. Wśród różnych kształtów na płytkach znów pojawiają się liście akantu.

Do kamienicy prowadzą jeszcze boczne klatki schodowe. Poza jedną umiejscowione są w północnej części kamienicy, która bardzo ucierpiała podczas działań w 1944 roku. Są one dużo skromniejsze. Swój aktualny wygląd zawdzięczają odbudowie z 1947 roku. Wejścia na nie znajduje się w głębi podwórza. Jednak do jednej z nich można się dostać również długim korytarzem biegnącym przez ostatnią kondygnację kamienicy.
Jan Wedel zmarł bezdzietnie w 1960 roku, nigdy nie odzyskawszy swojej własności. Dopiero w 2004 roku część kamienicy frontowej oraz dawna fabryka została zwrócona prawowitym spadkobiercom i pozostaje w ich rękach po dziś dzień. Trzeba przyznać, że choć w dużej mierze odbudowana, „Bombonierka Pana Wedla” stanowi jeden z najciekawszych warszawskich przykładów kamienic rezydencjonalnych końca XIX wieku.
Słodkie Postscriptum
Jak wspominałam wcześniej na parterze budynku do dziś mieści się sklep firmowy połączony z kawiarnią. Historia tego miejsca sięga czasów Emila Wedla. To on zdecydował, że należy otworzyć sklep tuż przy fabryce. Trzeba przyznać, że była to bardzo przemyślana decyzja. Unoszący się nad zakładem zapach czekolady na pewno nakręcał klientelę. Dodatkowo Wedel nie szczędził pieniędzy na wygląd kawiarni. Bogato dekorowane wnętrza z gablotami pełnymi słodyczy przyciągały swoim wyglądem. Podobno stałymi gośćmi byli tu Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus. Kawiarnia ze swoim wyjątkowym wyglądem tak spodobała się Warszawiakom, że gdy w 1937 roku kolejny właściciel syn Emila – Jan Wedel chciał ją zmodernizować i unowocześnić wywołało to falę protestów. Wedel odstąpił więc od zmian. Kawiarnia nie przerwała swojej działalności podczas niemieckiej okupacji – jednak korzystać z niej mogli tylko Niemcy. Wnętrza niestety uległy częściowemu zniszczeniu w 1944 roku. Podczas powojennej odbudowy w 1947 roku zdecydowano o odtworzeniu oryginalnego wyglądu. Niespełna rok później praska fabryka i sklepy firmowe zostały Wedlowi odebrane i upaństwowione.
Kawiarnia przy Szpitalnej – początkowo pod szyldem „Zakladów Przemysłu Cukierniczego im.22 lipca” – została ponownie otwarta w 1958 roku. Jan Wedel do końca swojego życia kupował w niej karmelki. Jednak nigdy jej nie odzyskał.
Dziś przedsiębiorstwo „Wedel” należy do japońskiego koncernu “Lotte”. “Pijalnia Czekolady E. Wedel Staroświecki Sklep” działa do dziś i uznawana jest za jedno z najstarszych miejsc tego typu w Polsce. Oprócz samego sklepu o czekoladowej przeszłości zabudowań przy Szpitalnej 8 i 8a przypomina również umiejscowiony na szczycie kamienicy neon przedstawiający uśmiechniętego rudego chłopca na zebrze, za którego plecami widać ogromną tabliczkę czekolady. Neon powstał na bazie grafiki reklamowej z 1926 roku. Chłopiec na zebrze zaprojektowany został przez Leonetta Cappiello na zlecenie Jana Wedla. Stał się – obok faksymile Emila Wedla – jednym z symboli potęgi przemysłowej Wedlów.
Bardzo ciekawy, wyczerpujący artykuł. Dziękuję, udostępniam, warto znać tę historię.
Dziękuje bardzo za miłe słowa!
Piękna, rzetelna informacja. Bardzo dziękuję. Pozdrawiam Piotr H
Bardzo mi miło. Mam nadzieję, że kolejne posty też się spodobają.
I think this is a real great article. Really thank you! Keep writing. Eric Dolley
Thank you very much. I’m trying my best
What a information of un-ambiguity and preserveness of precious know-how regarding unexpected emotions. Boris Rimer